środa, 11 sierpnia 2010

49.

Asia przypomniała mi dzisiaj, że moje nastawienie do przeszczepu nie było wcale kiedyś, takie jak jest dzisiaj. Ma rację. Kiedy Iga czekała jako ta pierwsza, ja odpychałam od siebie myśli o swoim przeszczepie i mogłabym wtedy dołączyć do listy osób, tych sceptycznie ukierunkowanych.Pamiętam jak Pani Dorotka, mama Igi niestrudzenie podejmowała próby zarażania nas nowym odkryciem, jakim stał się przeszczep płuc w CF, jej błysk w oku gdy mówiła o tym jak przeszczep może ratować i odmieniać nasze życie. Słuchałam jej z zapartym tchem ale wydawało mi się wtedy, że wszystko co mówi to bajka bo przeszczep nie jest rozwiązaniem, które czyniłoby człowieka zdrowym ( bo nie czyni!) a komplikacje jakie mogą być efektem przeszczepu, spędzały mi sen z powiek i przerażenie sięgało zenitu. Dochodził do tego jeszcze problem kwestii finansowej- wtedy bez prywatnego sponsora bajka pozostałaby tylko bajką! Najbardziej bałam się właśnie tych komplikacji i cierpienia okołooperacyjnego przed i po. Myślę, że właśnie dla większości, strach jest stoperem i nie dopuszczają do siebie myśli, że kiedyś oni też będą podejmować decyzję bo tego przede wszystkim musi chcieć sam chory. Wydaje mi się to teraz być bardzo niedojrzałe i niedorzeczne bo jak można pozbawiać się szansy ratowania własnego życia, kiedy ta szansa jest i bać się tego co się nie wydarzyło i być może nie wydarzy?! Jeszcze wtedy mogłam tak myśleć i z przerażeniem analizować za i przeciw bo nie czułam się aż tak źle a moje wyniki jeszcze nie były wskazaniem do przeszczepu, ale w momencie kiedy życie jest poważnie zagrożone, kiedy najważniejsze parametry (wskaźniki) życia ulegają takiemu spadkowi, że człowiek dzisiaj jest a jutro może go nie być na tym świecie, to nie ma się nad czym zastanawiać i rozważanie o negatywnych skutkach przeszczepu jest nie do końca na miejscu bo wtedy nie ma się już nic tak na dobrą sprawę do stracenia a jedynie można stracić wszystko, nie decydując się właśnie na przeszczep. Być może jeszcze musi dużo wody upłynąć zanim zaczniemy postrzegać w przeszczepie płuc szansę dla siebie na życie o lepszej jakości a co więcej szansę na przedłużenie tego życia. Już tyle czasu żyję z tą myślą, że musiałam po prostu dojrzeć do pełnego przekonania, że to absolut w moim życiu i jeśli chcę żyć to muszę podjąć ryzyko przeszczepienia płuc i zawalczyć o to z całych sił pokonując obawy i strach. Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym nie podjąć decyzji, jak mogłabym sobie to zrobić?! Jest tyle rzeczy, których nigdy bym już nie doświadczyła bo moje płuca są zbyt uszkodzone i nie pracują dobrze. To jest przykre, że taka młoda osoba całe dnie przesiedzi w domu, a co więcej praktycznie w jednym miejscu ale wiecie co? wiem, że kiedy będę mogła dojść wszędzie, poczuję że to już jest jeden z tych powodów, dla których wiedziałam, że dobrze robię decydując się na przeszczep. Nie zwojuję świata bo zawsze będę chora ale wiem, że po przeszczepie ten świat będzie lepszy dla mnie a to już wielkie coś!:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz