czwartek, 12 sierpnia 2010

50.

Z dnia na dzień się popiętroliło ( a właściwie to sama nie wiem czy z dnia na dzień czy z tygodnia na tydzień ale to bez znaczenia już teraz!) i stwierdziłam że, co prawda bez dramatyzmu ale, żeby gorzej nie było biorę antybiotyk i to już. Są na szczęście jeszcze jakieś środki zaradcze. Marne bo marne, wiadomo szału to nie robi ale to zawsze jakaś interwencja w kryzysie i metoda na przetrwanie. Byle do przeszczepu! O ile jeszcze nie spada mi saturacja poniżej mojej cierpliwości, tak to ujmę, jest OK ale jak zaczyna lecieć na łeb na szyję, to nawet ja się zaczynam martwić a jak ja się zaczynam martwić, to trzeba już się modlić;) Wyjdę przed dom a jak pomyślę o przejściu za dom na huśtawkę, to tracę chęci i myślę sobie, jednak się prześpię:) "Cześć, jak się dzisiaj czujesz?" na takie pytanie kompletnie nie wiem co odpowiedzieć bo cokolwiek nie powiem, będzie półprawdą. Samo się ciśnie żeby wykrzyczeć jest do dupy:-D. Ustalam jednak jedną wersję, średnio dobrze, żeby gorzej się nie zrobiło. Po prostu lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca. Dziwnie się czuję, kiedy ktoś pyta się mnie, jak moje zdrowie a ja mówię, że OK ( jeśli jest naprawdę OK) ale zawsze do tego muszę dodać, tylko wiesz jak to jest, dzisiaj jest dobrze a jutro? taka choroba. To chyba zakorzeniony strach i życie na gorąco, że wszystko może się zdarzyć, dlatego ciesz się chwilą. Po pierwsze to nie śpieszy mi się do Rabki a po drugie, to mi się nie chce bo tak dobrze mi u siebie w domu. Jasne że nudno bo co ja mogę tak naprawdę robić, żeby to zmienić teraz? zbyt mało żeby nudno nie było;)

1 komentarz:

  1. Pozdrawiam serdecznie.
    Nie będę się powtarzał. Wiem, że walczysz z całych sił, wiem też, że Tobie się uda. Jeszcze trochę i pobiegniesz ile sił w płucach, nie tylko za dom, na huśtawkę:)
    Trzymaj się, ściskamy wszyscy kciuki.....będzie ok, bo...? bo?.......bo musi:)

    OdpowiedzUsuń